To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Felieton Mirosława Poświatowskiego    -   08/7/2011
Z obfitości serca usta mówią...
Każdy powód jest dobry, by odwrócić uwagę od postępującej degradacji państwa polskiego i polskich obywateli. Tych powodów i medialnych wystrzałów mających przesłaniać ponurą rzeczywistość, tudzież udawać, że Rzeczpospolita Polska jeszcze jakąś samodzielną politykę prowadzi, w minionych tygodniach nie brakowało, tym bardziej że weszliśmy w okres naszej prezydencji w UE, o której jeszcze przed jej rozpoczęciem wiadomo było, że stanowi gigantyczny sukces polskiego rządu - na którym to sukcesie i której to prezydencji, z braku realnych osiągnięć - Platforma jechać będzie aż do wyborów. Tak więc ten niewątpliwy sukces, wraz z bohaterskim ratowaniem przez nas strefy Euro do której nie należymy, będzie trwał i trwał - i co i rusz iście gierkowska propaganda zaprawionych w bojach funkcjonariuszy, będzie nas karmiła doniesieniami z frontu, a towarzysz Premier i towarzysz Bronisław, poklepywani po ramionach przez obcokrajowców, będą składali i odbierali gospodarskie wizyty – zaś cały ten publiczny, polityczny, intelektualny i moralny onanizm, obliczony na głupotę i nieuctwo „młodych, wykształconych, z wielkich miast...”, przyjdzie nam podziwiać mimo faktu, iż realne znaczenie unijnej prezydencji jest zwyczajnie śladowe w przypadku jakiegokolwiek państwa, bo władza jest gdzie indziej - a już zwłaszcza państwa takiego jak Polska...

Ogloszenie

Tę atmosferę internacjonalistycznej sielanki co i rusz zakłócają rzecz jasna „siły ciemności”, wrogie „siłom postępu”; oto czas już jakiś temu ojciec Tadeusz Rydzyk w Parlamencie Europejskim powiedział, że w naszym Priwislianskim kraju panuje „totalitaryzm”, Polska to „niecywilizowany kraj” oraz że „Polską nie rządzą Polacy”. No, co do totalitaryzmu to bym się niezupełnie zgodził, my się dopiero w jego kierunku coraz szybciej obsuwamy (dość przypomnieć tylko skalę inwigilacji obywateli) i nie jestem w tym poglądzie odosobniony. Co do tego, że jesteśmy „niecywilizowani” - tak, z pewnością, ale w tym sensie, że coraz bardziej przypominamy republikę bananową, której to republiki jak wiadomo cechą nieodłączną (choć nie jedyną) jest to, że rządzą nią obcy, ustanawiając swoich namiestników rekrutowanych spośród tubylców; a już obecny rząd bije pod względem postępów w zaprowadzaniu „Bambustanu” istne rekordy; gdyby nie to, że choć historia lubi się powtarzać, ale nigdy dosłownie, Słońce Peru z pewnością doczekałoby się jakiejś formy koronacji, tyle że poprzedzający go na świecie despoci, przynajmniej dysponowali jakąś władzą realną, zaś Donald Premier moim zdaniem wydaje się mieć władzy akurat tyle, ile mu pozwolono, czyli wystarczająco tylko do tego, aby państwo polskie popsuć. I to by było na tyle, w zakresie restytucji PRL i „grubej, czerwonej kreski”, kiedy to dwadzieścia dwa lata temu „komunistyczny reżimy upadł, by przekazać władzę samemu sobie”, przez co obce służby przygarnęły dawnych umoczeńców, których kolejna już generacja drenuje Rzeczpospolitą Trzecią i Pół; dzięki temu naszym krajem od 1989 roku rządzi karuzela tych samych ludzi i środowisk, a Polska wygląda tak, jak wygląda.

Ale wracając do ojca Rydzyka, któremu w kwestii jego „gorszącej” wypowiedzi już jakiś czas temu chciałem poświęcić nieco uwagi: otóż, w cywilizowanych krajach każdy ma prawo do wyrażania swoich opinii, z którymi niekoniecznie musimy się zgadzać i które niekoniecznie muszą stawać się przedmiotem „not dyplomatycznych”, jak stało się to w tym przypadku, co tylko potwierdza słowa ojca Rydzyka, cokolwiek byśmy na jego temat pod wpływem reżimowych mediów nie sądzili. Pozostaje jeszcze zagadkowa kwestia w myśl której „Polską nie rządzą Polacy”. Skoro nie Polacy to kto? Tu akurat, w myśl porzekadła „uderz w stół, a nożyce się odezwą”, nieco światła rzuca nam oświadczenie Światowego Kongresu Żydów, którego prezydent Ronald S. Lauder stwierdził, że słowa dyrektora katolickiego Radia Maryja to była „pośrednia sugestia”, iż „polski rząd jest kontrolowany przez Żydów”. S. Lauder nazwał także ojca Rydzyka „notorycznym antysemitą” i wezwał do wydalenia go ze zgromadzenia redemptorystów i publiczne odcięcie się od jego osoby. Do tej pory nie sądziłem, że kręcące USA środowiska żydowskie (ach ten akt urodzenia Obamy!), które nawiasem mówiąc dawno już zdominowały media na świecie, o czym dziesięciolecia temu pisali mądrzejsi ode mnie – że środowiska te mają w Polsce swoich reprezentantów na aż tak eksponowanych stanowiskach, w osobach na przykład Premiera i Prezydenta (to przecież "rządzący") - ale słowa pana Laudera w zakresie „antysemityzmu”, który jak każdy Polak wyssałem z mlekiem matki, zasiały we mnie pewne ziarno wątpliwości, albowiem znana jest mi dewiza, by wierzyć „tylko w oficjalnie zdementowane pogłoski” oraz że co na sercu, to na języku, więc jak jazgot aż taki na chwilę powstał, to może jest coś na rzeczy.
Ale żarty (?) na bok – otóż nie wiem, czy na takie dictum Światowego Kongresu Żydów redemptoryści „złożą samokrytykę”, skoro Żydzi dyktują Watykanowi czy mamy się modlić za „wiarołomnych Żydów” czy też nie, a w katolickich świątyniach (katedra w Tarnowie i Dni Judaizmu...) nauczają „Słowa Bożego”; wiem tylko, że właśnie następuje kolejny etap obecnej „mądrości etapu” i od tej pory również „odsądzenie kogoś od bycia Polakiem”, a już zwłaszcza liderów Platformy – będzie aktem antysemityzmu! Zatem jeśli skrytykuję Donalda Premiera czy Bronisława Prezydenta, a już nie daj Boże, jeśli stwierdzę, że nie zachowują się oni tak, jak na Polaków przystało – będzie to „pośrednia sugestia” iż polski rząd „jest kontrolowany przez Żydów” i winienem zostać napiętnowany i najlepiej skazany jako antysemita właśnie, tym bardziej że przecież jeden jest „naród wybrany”, a pozostali to „podludzie”. Zatem idąc tropem myślenia pana Laudera, jeśli pod adresem „naszych” „przywódców” napiszę to, co napisałem, a już zwłaszcza gdy zostanę za to skazany, będzie to dowodem żydowskiego pochodzenia tych panów, potwierdzonym niejako właśnie przez Prezydenta Światowego Kongresu Żydów... Ale cóż – nie jestem maniakiem teorii spisowych, a jedynie osobą mającą świadomość, że historia ludzkości składa się w ogromnej mierze ze spisków; (z przeproszeniem:) do rozporka nikomu też zaglądać nie zamierzam, a już szczególnie Radkowi Sikorskiemu, tropicielowi antysemityzmu, bo mnie na zlecony jemu przez niego zew, wymiar niesprawiedliwości w Polsce, z Prokuratorem Generalnym na czele, po tych zleceniach zaraz nauczy moresu - zaś panu Lauderowi zaprzeczać nie wypada, w końcu po coś wybrany został Prezydentem Światowego Kongresu Żydów i kto jak kto, ale akurat on pewne rzeczy powinien wiedzieć jak najlepiej, stąd też i wypowiedź rzeczona, w obronie dobrego imienia Starszych Braci w Wierze, padła zaraz po tym, jak ojciec Rydzyk podważył polskość naszych przywódców; tak czy siak, po wypowiedzi tej chciałoby się rzec jedno: jak to pięknie „z obfitości serca usta mówią”...

Ale nie koniec na tym! Na straszliwe słowa ojca Rydzyka zareagowało także polskie MSZ, bezradne wobec tylu przypadków szkalowania narodu polskiego poza granicami kraju, a i w samym Izraelu, bezradne nawet w tak drugorzędnej kwestii jak sprawa wiz do USA, czy też w przypadku chociażby „litwinizacji” polskich nazwisk na Litwie (kiedyś mieliśmy „germanizację”). Tego rodzaju burzliwych reakcji MSZ nie przypominam sobie jakoś z czasów, gdy bodaj na początku lat 90-tych, właśnie z łona Światowego Kongresu Żydów wyszedł publiczny szantaż, że jak długo Polska nie uczyni zadość żydowskim żądaniom majątkowym (niektóre środowiska uważają się spadkobiercami wszystkich polskich Żydów) – tak długo nasz kraj będzie upokarzany na arenie międzynarodowej. Tak czy owak, polski MSZ wystosował aż notę dyplomatyczną do Watykanu, a Minister Radosław Sikorski, najwyraźniej szczęśliw, że choć w tym względzie może sobie poudawać że jest ministrem i to nawet od spraw zagranicznych, a więc przynajmniej wobec takiego jednego redemptorysty może zacisnąć piąstki i poprężyć muskuły, odbył był rozmowę na ten temat z nuncjuszem apostolskim i z prymasem Polski. Watykan w odpowiedzi przypomniał ministrowi Sikorskiemu, czym jest demokracja i wolność słowa, stwierdzając mniej więcej, że ojciec Rydzyk nie jest wyrazicielem stanowiska Watykanu, a własnych poglądów.

Po takim to dyplomatycznym ośmieszeniu się Ministra Sikorskiego, a raczej naszego MSZ (co tylko pozwala przypuszczać i sobie wyobrażać, jak też tam „nasi”, jak pisze S. Michalkiewicz – na rozkazy „skaczą z gałęzi na gałąź) - i po takim to kolejnym przygotowaniu artyleryjskim, w obronie polskiej racji stanu do której urosła walka z katolicką rozgłośnią – i wkrótce po nieoczekiwanym przejęciu przez kogoś tam ostatniego w miarę niezależnego ogólnopolskiego dziennika „Rzeczpospolita” - do boju (towarzysze, który to już raz?) przystąpili piewcy tolerancji z zakonu SLD, który gotów jest wywrócić do góry nogami całą ustawę medialną, byle tylko zniszczyć Radio Maryja. Jak wiadomo, „związek nasz bratni” ma ogarnąć ludzki ród, zrównać ludzi z glebą w imię „sprawiedliwości społecznej” (w poprzek naturalnych różnic), a działaniu temu najbardziej przeszkadza krzyż, stąd też chrystianofobia, a także, z przeproszeniem – rozporek i macica, stanowią o ideowej tożsamości lewactwa, które po „sukcesach” maoizmu, stalinizmu i innych izmów, kolejny raz skutecznie zaprowadza Związek Socjalistycznych Republik Europejskich, co z kolei może być dowodem na to, że nic tak ludzi nie ogłupia, jak państwowa edukacja.
W czym zaś z tą całą ustawą medialną rzecz? Do tej pory, nadawcą publicznym był ten, którego program „upowszechnia działalność wychowawczą i edukacyjną, działalność charytatywną, respektuje chrześcijański system wartości za podstawę przyjmując uniwersalne zasady etyki oraz zmierza do ugruntowania tożsamości narodowej”. Sowiecki internacjonał w SLD chciałby, by warunkiem otrzymania koncesji przez nadawcę społecznego była m.in. bezstronność i pluralizm w prezentowanych przez niego programach. W efekcie nietrudno sobie wyobrazić, jak w ramach tegoż „pluralizmu” i „bezstronność”, z okienka czy z anteny „katolickiego głosu w twoim domu” spozierać będzie na nas pani Senyszyn, Magdalena Środa, pan Biedroń czy inni moralni stręczyciele, uczący nas że homoseksualizm wcale nie jest grzechem, a zabicie dziecka w łonie matki to „fundamentalne prawo człowieka”; a całe to łajdactwo i złodziejstwo za pieniądze m.in. odmawiających różańce babć, w odruchu serca ślących końcówki swych mizernych rent i emerytur na Radio Maryja.

No, skoro takie to u nas sprzęgają się siły nieziemskie (z wyłączeniem „sił niebieskich”), że chce się np. panu Kaliszowi wywracać do góry nogami ustawę medialną, głównie po to, by jednemu podmiotowi medialnemu zrobić „kuku” - to chyba rzeczywiście miał rację ojciec Rydzyk twierdząc, że z cywilizowanym krajem niezupełnie chyba mamy do czynienia, jak się cały aparat państwa angażuje walkę z jednym obywatelem. Zazdroszczące „datków” wiernych SLD chce w ten sposób, ogromnej rzeszy Polaków przysporzyć męczennika, lub jeszcze wzmóc mit ojca Rydzyka licząc, że jak się Radio Maryja rozwali, to ludzie nie przypomną sobie co to jest bibuła i się nie będą nawzajem komunikowali - a wszystko to zapewne ku radości Platformy, która woli „kościół zgody i pojednania”, symbolizowany przez tych, którzy się jednali z władzą podpisując cyrografy jako „TW” i pijąc wódę w okolicach „okrągłego stołu” - zwłaszcza że to przecie wybory idą i trzeba oczyścić ostatnie medialne, nawet te niszowe twierdze z "nieprzyjaciół rodu ludzkiego" - wprowadzając w ich miejsce ludziów (jak paraliż) postępowych, w myśl sprawdzonej zasady "Ein Volk, Ein Fuhrer", by jedne już tylko słońce Peru świeciło w medialnym światku, w którym można mieć poglądy dowolnego koloru, byle byłyby niebieskie - czyli by już całkiem bez krępacji prać ludziom mózgi. Ten kolejny „skok na wolność słowa” w Polsce ma jeszcze i tą zaletę, że nasilenie wojny polsko-polskiej pozwala, jak pisałem na wstępie, odwrócić uwagę od postępującej degradacji państwa polskiego i polskich obywateli. No, a w razie gdyby ten i ów knebel medialny (były już różne próby) nie zadziałał – można się wziąć za Internet, w ostateczności afirmację polskości i niezgodę na zdradę i zaprzaństwo, nazywając „antysemityzmem”, czy inną „ksenofobią”, jak również napisałem na wstępie.
Tak czy owak, gest SLD na odcinku „Radia Maryja” i rozniecania wojny polsko-polskiej potwierdza tylko tezę, że państwo polskie jest już w stanie rozkładu i tylko ten rodzaj „polityki” może uprawiać, będąc podajnikiem implementującym unijne akty prawne do polskiego prawodawstwa; państwem pozorów i pustych gestów, czyniącym co nam nakażą w zamian za uśmiechy, dobre słowo, poklepywanie po ramieniu – i obietnicę garści srebrników na ciepłej posadzie, gdyby się jednak polski naród zbiesił, przed ostatecznym nałożeniem mu totalitarnej, unijnej obroży.

W otoczce naszej dumnej prezydencji w UE i dosłownie w jej „przeddzień”, prócz opisanych wyżej przejawów naszej mocarstwowości, mieliśmy też chociażby zgrzyt w postaci manifestacji „Solidarności” w Warszawie, przeciwko polityce obecnego rządu; związkowcy domagali się m.in. podniesienia płacy minimalnej do poziomu połowy przeciętnego wynagrodzenia, tak aby nasz „cywilizowany kraj” i większość jego społeczeństwa, w relacji cen do zarobków, nie ciągnął się w ogonie Europy – no chyba że obecny rząd chciałby w jakiś sposób ów wstydliwy ogon uciąć. („Co trzeba zrobić? - Zmienić naród” (który „nie dorósł”) – żartował za PRL Jan Pietrzak). Z tym ostatnim jest trochę trudno, bo w zakresie zsyłek na Sybir czy przynajmniej obozów reedukacyjnych, to jeszcze nie ten etap, choć jakby Bronisław Prezydent i Donald Premier wraz z paroma innymi funkcjonariuszami grzecznie poprosili swojego przyjaciela Władimira Putina - to kto wie? – w końcu od czasu Tragedii Smoleńskiej ta polsko – radziecka (przepraszam: polsko – rosyjska) współpraca układa się „świetnie”, w końcu taka, dajmy na to, Syberia się wyludnia; nic też nie stoi już na przeszkodzie realizacji, po kilkudziesięciu latach przerwy, strategicznego partnerstwa rosyjsko-niemieckiego, na polskim terytorium etnicznym.
Ale póki co, skoro Sybir to nie ten etap, a przynajmniej nie ta forma – pozostaje tylko chociażby straszenie odebraniem dziecka „z powodu biedy”, jak się wcześniej niepokornemu rodzicielowi da „wilczy bilet”, który niezupełnie podziałał nań dyscyplinująco, tudzież innymi szykanami. Te i inne „mechanizmy” PO już wprowadziła i nawet przetestowała – to, że nie są jeszcze masowo stosowane, to zapewne tylko kwestia czasu...
Powracając do Radia Maryja i tego „ogona” ciemnogrodczego społeczeństwa, tudzież innych, o wiele bardziej wstydliwych zakamarków władzy – skoro tego wszystkiego „odciąć” nie można (a „król jest nagi!”) - no to można próbować tego słonia chociaż przesłonić, stąd też i rozliczne opisane tu brewerie.

Tymczasem jeszcze nasza prezydencja nie zdążyła rozkwitnąć, a tu kolejny cios – podczas debaty w Parlamencie Europejskim europosłowie PiS zarzucili polskiemu rządowi ograniczanie wolności mediów, a nawet przypomnieli najazd służb na szarego obywatela, który miał czelność założyć stronę antykomor.pl. Po tym wszystkim znów błysnął minister Sikorski, nawrócony z polskości na unijną „europejskość”, z gorliwością neofity mówiący o „wypowiedziach niektórych polskich posłów w chórze eurofobów, razem z ludźmi, którzy de facto podważali istnienie Unii Europejskiej”. No i proszę, w razie czego, jak antysemityzm nie wystarczy, jak pałka homofoba okaże się za krótka, to mamy kolejny rodzaj zbrodni, lub przynajmniej słynnej w radzieckich psychuszkach „schizofrenii bezobjawowej” - po tym, jak zwolniło się miejsce po homoseksualiźmie, który pod naciskiem lobby przestał być chorobą, na takiej samej zasadzie, jak demokratycznie można orzec że marchewka jest owocem – pora na nową jednostkę chorobową: „eurofob”, najlepiej z ostrą odmianą w postaci katolicyzmu. O „ksenofobicznej” zbrodni „negacjonizmu” pod adresem Unii Europejskiej już nie wspominając, bo już parę lat temu, jak swego czasu informowały niezależne, niszowe media, rodzimi kolaboranci stanowiący jakąś tam reprezentację Polskiej Akademii Nauk, na zlecenie Unijnej Agendy Praw Podstawowych, które to, w istotnej mierze antycywilizacyjne i antyludzkie prawa niby mają nas nie obejmować, orzekli, że już samo stawianie sprawy np Polska - Unia Europejska: my - oni, stanowi przejaw ksenofobii...
Wracając do wypowiedzi szefa MSZ - pan minister onanizował się przy tym „entuzjastycznym”, „bardzo wysoko przyjętym przez wszystkich bez wyjątku”, będącym „ewenementem” „przemówieniem polskiego premiera”. R. Sikorski w swojej wypowiedzi do mediów wręcz dał do zrozumienia, że to PO potrafi nie tylko reprezentować polskie interesy w UE, ale też „wziąć odpowiedzialność za całą Europę”; wszystko to ładnie pięknie, tylko nie sposób odnieść wrażenia, że mówiąc „partia” (PO), pan minister miał na myśli „naród”, bo „wzięcie odpowiedzialności” przez partię za Europę, oznacza w istocie wzięcie jej przez ogół polskich obywateli, także tych nienarodzonych. Jest to kwestia istotna zwłaszcza w kontekście „racji stanu”, którą nie wiedzieć czemu jest dla nas strefa Euro, do której nawet nie należymy - i jej ratowanie oraz w kontekście polskich gwarancji za Grecję, o których się niedawno mówiło; gdybyż w ten, zwłaszcza „gwarancyjny” sposób „odpowiedzialność za Europę” brała partia, albo przynajmniej jej wyborcy, poręczający własnymi majątkami, miałoby to korzystny wpływ na kształt sceny politycznej w Polsce i stopień „zaawansowania demokracji” - niestety, obawiam się, że w tym wypadku wzięcie przez partię (PO) „odpowiedzialności” nie tylko za Polskę, ale ba! – nawet za cała Europę - sprowadzi się do PRL-owskiego porzekadła „partia z narodem – naród z torbami”...

Radosław Sikorski, piastujący stanowisko szefa Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które nie odróżnia Europy od Unii Europejskiej, radośnie nie poprzestał jednak na tym wskazując, iż pewnej partii „polskie sukcesy ewidentnie przeszkadzają i są zadrą”. I pewnie tylko dlatego, by sukcesy te „nie przeszkadzały” i „nie były zadrą” dla wrogich sił ciemności, kłując je po oczach, humanitarny rząd Donalda Tuska, wstydliwie chce w trybie pilnym, bez debaty, jeszcze przed wakacjami (wiadomość podana jeszcze chyba siłą rozpędu przez „Rzepę”, dnia 7 lipca) - przegłosować nową ustawę, która pod płaszczykiem „ochrony porządku prawnego, bezpieczeństwa oraz ważnego interesu gospodarczego państwa”, ma np. utajnić dostęp do informacji publicznej dotyczącej spraw prywatyzacji i komercjalizacji. Słusznie! Po cóż mieliby co bardziej dociekliwi i odważniejsi dziennikarze w Polsce (gatunek na wymarciu) rozpisywać się o tych sukcesach, związanych np. z kulisami prywatyzacji, skoro wszystko to ładnie im wytłumaczy rzecznik prasowy rządu, nadając w trzech reżimowych telewizorniach tudzież gazetach? A jeszcze nie daj Boże, posłowie opozycji szukaliby dziury w całym, interweniowali u różnych instytucji kontrolnych, wprawdzie obsadzonych już swojakami i innym spolegliwcami (gatunek szybko się namnażający), ale nigdy nic nie wiadomo... Poza tym – czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Tak więc słowa ojca Rydzyka stwierdzającego, że Polska to „niecywilizowany kraj”, w którym panuje „totalitaryzm”, doskonale sprawdzają się również i w tym kontekście.

Ale, pozostając jeszcze przy sukcesach, powróćmy do europejskiego przemówienia Pana Premiera, które tak bardzo wszystkich wzruszyło, włączając w to Radosława Sikorskiego i Martina Schulza (o czym za chwilę), w odróżnieniu „eurofobicznych” wystąpień posłów PiS, padłych na jałowym jak po aborcji łonie Parlamentu Europejskiego – ludzi, którzy w na ogół też wcześniej głosowali za „Lizboną”, a teraz stroją się w szaty płomiennych obrońców polskiego państwa i narodu (pamiętamy, pamiętamy!). Nawiasem mówiąc nie wiem, dlaczego wystąpienia tych akurat posłów miałyby być „be” i stanowić powód do wstydu, jeśli się przypomni chociażby piękne i prześmiewcze mowy eurosceptyka, brytyjskiego eurodeputowanego Nigela Farage, występującego w obronie suwerenności i interesów własnego kraju, które to wystąpienia tak mocno denerwują zawsze Martina Schulza właśnie, osobę o usposobieniu furiata i najwyraźniej mniejszej od N. Farage ogładzie i inteligencji – a wystąpienia te wyprowadzają z równowagi pana Schulza tak bardzo, że przewodniczący PE Jerzy Buzek, panu Farage w kompromitujący dla siebie sposób parokrotnie musiał przerywać i go „kneblować”, zapewne w nadziei, że gdy w bodaj 2012 roku przewodniczącym PE zostanie Martin Schulz, w podzięce pozwoli J. Buzkowi mówić co chce - choć raczej nie ma co liczyć na to, że wówczas ktokolwiek powie cokolwiek, czego nie zaakceptowałby furiat Martin Schulz, ucieleśniający całym sobą ideały tego Eurokołchozu.
Zatem po kolei: otóż, jak czytamy, zdaniem polskiego szefa MSZ, o wspaniałości wystąpienia Donalda Tuska zaświadczać miała wypowiedź autorytetu w osobie przywódcy socjalistów, samego Martina Schulza właśnie, na lewo od którego są już chyba tylko ci, którzy gułagowali narody, o czym wiedzą ci, którzy choć raz czytali lub oglądali jego wystąpienia. Otóż M. Schulz, porwany entuzjazmem dla wystąpienia Donalda Premiera, niespodziewanie przemówił „polskim głosem”, w naszym ponoć języku parafrazując polski hymn: Jeszcze Europa nie zginęła, póki my żyjemy”! „To było wzruszające” - wzruszał się polski minister. Pozostaje zagadką, czym się tak „nasz” minister wzruszył – tym ,że socjalistyczny internacjonał polskojęzyczny zdążył nauczyć Martina Schulza paru słów po naszemu, ku uciesze naszych figurantów, namiestników i całej pozostałej gawiedzi, która się w takich pozorach i gestach lubuje, bo nic poza nimi z realnej władzy „władzuchnie” nie pozostało – czy też polski Minister Spraw Zagranicznych cieszył się, że z polskiego hymnu zniknęła Polska, a w jej miejsce pojawił się Eurosojuz nazywany Europą, dla którego to Eurosojuza mamy ginąć, „póki żyjemy”? Wydaje się, że zarówno odpowiedź pierwsza, jak i druga, mogą występować jednocześnie.

I cóż zatem w wystąpieniu Donalda Premiera i we wzruszeniu Martina Schulza i Radosława Sikorskiego widzimy? Oto jest lewak o totalniackich ciągotach komplementujący polskiego premiera - „liberała”, mówiącego o polskim wkładzie w Unię Europejską – jaka piękna to rekomendacja dla rządów D. Tuska i pozostałych chłopców z boiska i jaki wspaniały prognostyk na przyszłość dotyczący Polaków i naszej Ojczyzny...

P.S. Jeżeli nie podobają się Państwu moje felietony, to informuję, że nazwanie Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska „towarzyszami” może stanowić „obrazę konstytucyjnych organów państwowych”, co zagrożone jest wyrokiem do 3 lat więzienia, które to białoruskie standardy, przy milczeniu „obrońców wolności słowa”, przeżywają przed sądami właśnie kolejne osoby. A więc – droga wolna, moi kochani denuncjatorzy, za ileś tam lat przyda mi się taki męczeński laur, ale na powtórkę z „grubej kreski” niekoniecznie bym liczył...”

M. Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Thu, October 3, 2024 20:46:03
IP          : 98.84.18.52
Browser     : CCBot/2.0 (https://commoncrawl.org/faq/)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www1.atlas.intarnet.pl
Script Name : /index_full.html