To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Czytając „Pogoń”    -   01/9/2008
Tarnów przed stu laty (9)
„Śpiew kościelny to istny bigos, - muzyka na organach to konglomerat „wygrywasów, cwajtrów, polek, i wyjątków z oper”, - a co organista, to na inną melodyę śpiewa... istna kocia muzyka. Winni są temu przeważnie proboszczowie, którzy (...) zadowalniają się byle chłopiną, która nawet grając na organach trzyma się zasady pisma św.: „niech nie wie lewica, co robi prawica” (...)” – to fragment korespondencji dotyczącej „polsko – amerykańskich organistów” za oceanem. W „Pogoni” z 30 sierpnia 1908 roku nie brakuje takich smaczków, a przecie gro informacji dotyczy również tarnowskiego podwórka. Zapraszamy do przeczytania ostatniego już niestety odcinka z wakacyjnego cyklu „Tarnów przed stu laty”. Być może przyjdzie nam jeszcze kiedyś do niego powrócić. Zainteresowanych odsyłam też do Miejskiej Biblioteki Publicznej (obchodzącej jubileusz swojego stulecia!), gdzie prawdopodobnie można jeszcze nabyć wszystkie zachowane egzemplarze tarnowskiego tygodnika, wydane na płytach CD i DVD.

Ogloszenie
>

Z tarnowskiego podwórka - rozmaitości przeróżne
Wśród zajmujących ostatnie dwie strony „Pogoni” reklam uwagę przyciąga informacja o tym, że „inseraty (ogłoszenia) do kalendarza „Tarnowianin” na r. 1909 przyjmuje drukarnia Józefa Pisza w Tarnowie – ul. Katedralna 1. 3.” (wydawca „Pogoni”). Księgarnia Józefa Pisza zachwala także ofertę podręczników szkolnych; czytamy również po raz kolejny o projekcie przesunięcia rozpoczęcia roku szkolnego na czas późniejszy oraz o zapisach uczniów do c. k. gimnazyum 11. Są informacje o pogrzebach czy ślubach – np. w sobotę 29 sierpnia „pobłogosławił ks. Infułat Walczyńśki związek małżeński Ottokara hr Dobrzeńsky-ego, c. i k. rotmistrza 2-go pułku ułanów, z panną Jóefiną Brudermanówną, córką komendanta tegoż pułki, c. i k. pułkownika Adolfa Brudermana.” Jest i notka o rozprawie Mirosława Siczyńskiego, „zabójcy ś. P. Namiestnika”, o czym pisaliśmy wcześniej, a która ”odbędzie się w Najw. Trybunale kasacyjnym w środę, d. 2 września br.” Jakiś L. H. wraca z kolei do opisanego przez redakcję w poprzednim numerze skandalicznego traktowania podróżnych w związku z budową prowizorycznego dworca kolejowego w Tarnowie.
Ciekawy tytuł nosi opis pewnej krwawej awantury – „Reklama dla menażeryi p. Kratochwila”: „Jan Nowotny, służący wyż. wymienionej firmy wszczął d. 26 b. m. awanturę z kilkoma żołnierzami co spowodowało zbiegowisko. Rozbestwiony Nowotny wpadł w tłum z nożem w ręku i pchnął Franc. Tokarskiego tak nieszczęśliwie, że zbroczonego krwią odwieziono go do szpital, gdzie skonstatowano nadwerężenie stosu pacierzowego, a przez to ubezwładnienie lewej ręki i nogi. Nowotnego aresztowano. D. 27 b. m. aresztowano drugiego służącego z menażeryi p. Kratochwila, a mianowicie Samuela Bławata, który przed trzema laty popełnił w Jaśle większą kradzież z włamaniem na szkodę p. Teodora Sterna, poczem zbiegł z aresztów śledczych jasielskiego sądu obwodowego.” Jakoś nie wydaje mi się, aby w tym wypadku redaktor szacownej „Pogoni” pisał rzeczy wyssane z palca, opluwając np. nie lubianą przez siebie firmę, by następnie drogą odpłatnego „sprostowania” zapewnić pismu napływ gotówki, bo o takim powszechnym procederze – tyle że tyczącym się raczej brukowców – pisze w znakomitej książce „Z życia półświatka” Stanisław Potępa (książka dostępna w Muzeum Okręgowym).

Słowo o tym, jak tarnowian trzeba było uczyć korzystania z telefonu
„Do wiadomości c. k. Starostwa podajemy fakt, że mimo rewizyi ogniowej, przeprowadzonej niedawno w Rzędzinie, gmina nie usunęła wskazanych wadliwości, przez co mieszkańcy narażeni są na ciągłe niebezpieczeństwo pożaru, taki jak (...)” – to jedna z wiadomości z „Kroniki miejscowej i zamiejscowej”. Jednak najzabawniejszy jest następujący komunikat: „C. k. Zarząd telefonów w Tarnowie uprasza P. T. abonentów sieci o ścisłe przestrzeganie przepisów używania telefonu. Chodzi o zgoła zbyteczne, a praktyce uciążliwe kilkakrotne dzwonienie i oddzwanianie. Abonent dzwoni tylko raz do centrali, a trzymając słuchawkę mówi o co chodzi, skoro tylko z centrali ktoś się odezwie. W ten sposób nie potrzeba z centrali dzwonić do abonenta, co dotychczas musi się robić, ponieważ tutejsi P. T. abonenci zwykle zawieszają słuchawki po zawołaniu centrali i czekają na dzwonek. (...)” Tarnowianie nie umieli jeszcze korzystać z telefonów – po połączeniu z centralą, zamiast czekać na połączenie z wzywanym abonentem, odkładali słuchawkę. Dodać tu trzeba, że w owym czasie w Tarnowie było 110 abonentów.

”Klęska rolnicza”
Sporo uwagi w przeglądanym przeze mnie numerze poświęca się „ogromowi klęski rolniczej” w związku z powodziami i gradobiciem oraz „zjazdowi ludowców” w Tarnowie. Jak czytamy: „nie licząc tych 10-tu powiatów które nie dostarczyły jeszcze dokładnych danych o rozmiarach klęski tegorocznej, okazuje się, że w 27 powiatach kraju, a ewentualnie w 386 gminach zniszczone zostały płody rolne tak doszczętnie, że nawet słomy na ściółkę tam zabraknie, a więc obszar klęską dotknięty wynosi przeszło 70.000 hektarów.” Dalej pisze o poleceniu rozdania 150 wagonów żyta na zasiew (o ile rolnicy nie byli ubezpieczeni) oraz sprzedaży pomiędzy powiaty „po zaniżonej cenie” 200 wagonów żyta i 100 wagonów pszenicy na zasiew. „Do tych powiatów, które najwięcej szkód poniosły, należą przedewszystkiem : Mielec (powiat nizinny) i Tarnów (część północna), następnie zaś Krosno, Strzyżów, Rzeszów, Ropczyce, Pilzno, Grybów i Gorlice.”
Powodzi dotyczyły odbywające się w Tarnowie w dniach 23 i 24 sierpnia (niedziela – poniedziałek) obrady Zjazdu ludowców (w których brali udział również posłowie). Tu autor powołuje się na „Kuryer lwowski”. Podczas zjazdu podniesiono zarzuty zbyt opieszałego działania starostw czy nie doceniania szkód przez komisarzy i inspektorów oraz zarzut zbyt wolnego postępu prac melioracyjnych i regulacyjnych. No i – a jakże! – „Wyrażano niezadowolenie, że namiestnik poruczył zakupno zboża Towarzystwu rolniczemu w Krakowie i Towarz. gospodarskiemu we Lwowie, z pominięciem zarządu głównego Towarzystwa Kółek rolniczych, który w latach minionych zawsze się tem zajmował.”

Co ma Jan Szczepanik do cesarza Franciszka Józefa I i króla Hiszpanii Alfonsa XIII?
W rubryce „Przegląd polityczny” jak zwykle znajdujemy informacje na temat sytuacji politycznej na osi Anglia – Niemcy, Turcji, Macedonii – jednak w tym numerze rozpoczyna się ona od wiadomości dotyczących cesarskiego jubileuszu Franciszka Józefa i związanych z tym manewrów na Węgrzech. Wszyscy oczywiście żywo interesują się zdrowiem cesarza – węgierskie gazety piszą o jego złym stanie zdrowia, zaś niemieckie – o zdrowiu „znakomitym”. Ów jubileusz o którym się pisze, to zapewne 50-lecie panowania Franciszka Józefa I. Być może warto przy tej okazji przypomnieć, iż właśnie na tą okazję malarz Henryk Rauchinger wykonał rysunek, który znalazł się na jednym z największych gobelinów wykonanych przez związanego z Tarnowem „polskiego Edisona” Jana Szczepanika. Wykonany on został opatentowaną przez niego w 1896 roku metodą elektro-fotograficzno-optyczną. Metoda ta – jeden z wielu wynalazków z dziedziny automatyzacji produkcji tkanin autorstwa J. Szczepanika – pozwalała skopiować dowolny wzór, a następnie utkać gobelin w pół godziny, podczas gdy dotąd praca ta trwała kilka tygodni. Wspomniany gobelin znajduje się dziś w zbiorach tarnowskiego Muzeum Okręgowego – po śmierci wynalazcy jego żona Wanda złożyła go w darze Miejskiej Radzie Narodowej.
W cytowanej „Pogoni” wspomniana jest jeszcze jedna postać, nasuwająca skojarzenia z „polskim Edisonem”. Otóż czytamy w niej, co następuje: „Do Londynu przybył przed kilkoma dniami król hiszpański Alfons, a przyjazd ten niespodziany nosi wszelkie cechy ucieczki. (...) Jak twierdzą, podróż tę miały spowodować pogróżki anarchistów.” Cóż, Alfons III rzeczywiście został zmuszony do opuszczenia kraju, ale wiele lat później. W każdym razie jego obawy były o tyle uzasadnione, że wcześniej zorganizowano nań kilka zamachów. A w 1902 roku od śmierci uchroniła go specjalna tkanina, wytworzona przez... Jana Szczepanika właśnie. Był on bowiem twórcą czegoś, co dziś nazywamy kamizelką kuloodporną...

Korporacjonizm geometrów (?) i niemiecka „naturalizacja” Polaków
Kuriozalnie brzmi zamieszczona w „Pogoni” „Koleżeńska przestroga”. Otóż „kółko geometrów, słuchaczów politechniki we Lwowie przestrzega absolwentów szkół średnich przed zapisywaniem się na kurs geometrów, gdyż ponieważ status urzędników mierniczych nie przekracza liczby 200, a tak w roku ubiegłym, jak bieżącym, było na kursie geometrów po 300 słuchaczy, przeto niema najmniejszej nadziei otrzymania w tej dziedzinie posady (...)”.
I jeszcze jedna informacja – tym razem z otwierającej „Pogoń” kolumny „Przegląd polityczny”: „Rząd pruski wydał nowe rozporządzenie w sprawie naturalizacyi Polaków z innych zaborów. Według poleceń danych władzom okręgowym, mają one pod tym warunkiem przyjmować zgłoszenia o naturalizacyę, jeżeli kandydaci do obywatelstwa pruskiego zgodzą się na zniemczenie ich nazwisk (...). Czy wielu znajdzie się Polaków, którzyby zechcieli przyjąć taki upakarzający warunek, rzecz to więcej niż wątpliwa” – konkluduje autor.

Wystawa „Dział kryminalistyki i pożyteczne urządzenia społeczne”
W „Kronice miejscowej i zamiejscowej” czytamy z kolei m.in. o pożarze w Konstantynopolu (spłonęło 3000 domów), a także o IV-tym Międzynarodowym Kongresie „Esperanto” w Dreźnie (jak pisze autor, pierwszym państwem uznającym ten język za pożyteczny była Belgia, a obecnie istnieje już 1000 szkół nauki esperanto). Poza tym „przejście na katolicyzm księcia Biełozierskiego spowodowało w Petersburgu wiele hałasu, a w kołach czarnoseciennych wywołało oburzenie. Z racyi tej przypominają dzienniki, że to nie pierwsza książęca rodzina rosyjska która przechodzi na katolicyzm. Uczynili to już przedtem Golicynowie, Gagarinowie i wiele innych arystokratycznych rodzin.”
Znajdujemy tu też rozporządzenie ministerstwa sprawiedliwości, ustanawiające środki przymusu dla stawiania się osób cywilnych w charakterze świadków przed sądami wojskowymi oraz dowiadujemy się o założeniu, dzięki nieznajomemu ofiarodawcy, państwowego zakładu leczniczego promieniami „X” w Joachimsthalu – „jedynej kopalni radu w Austryi”.
Nieco zabawnie natomiast brzmi informacja o kongresie policyjnym w Budziejowicach, który zaplanowano na dni 1-2 września; towarzyszyć mu miała wystawa, która „obejmuje dział kryminalistyki i pożytecznych urządzeń społecznych”. Aż zżera mnie ciekawość i strach przejmuje, jakież to sto lat temu miała do zaprezentowania policja „pożyteczne urządzenia społeczne”.

Klątwa na prezydenta Francji i „żółte niebezpieczeństwo” czyli Chiny rosną w potęgę
Ciekawie czyta się dziś tekst zatytułowany „Żółte niebezpieczeństwo” - „Rozbudzone przez Japonię z długiego snu, zabrały się Chiny do energicznej pracy i dążą szybko do tego, żeby w niedalekiej przyszłości stanąć w rzędzie najpotężniejszych mocarstw świata. (...) Niektórzy znawcy Dalekiego Wschodu twierdzą, że przyszłość należy nie do Japonii, która tak prędko upadnie, jak się wzniosła, lecz do wolno budzących się Chin.” Jest i notka o ślubie córki prezydenta Francji Falliersa – Anny Maryi, z sekretarzem prezydenta John-em Jeanem Josephem Edwardem Lanes, który odbył się w kościele katolickim „wśród bardzo skromnych ceremonii”. „W orszaku ślubnym brało udział tylko ścisłe grono członków rodziny nowożeńców, bez dopuszczenia publiczności do kościoła, a to w tym celu, aby nie szerzyć zgorszenia, gdyż Fallieres znajduje się pod klątwą za podpisanie ustawy o rozdziale kościoła od państwa i jako taki był jedynie tolerowany, bez oddania mu ceremonialnych honorów, jako głowie państwa.”

Kongres zbrodniarzy
Z zaciekawieniem rzucam się na informację o tym, że „znany w świecie naukowym lekarz i socyolog dr. Ben Reitman” doszedł do przekonania, że „gdyby z ust samych zbrodniarzy dowiedzieć się można o powodach, które popchnęły ich do karygodnych czynów, wówczas możnaby wdrożyć jakąś akcyę socyalną, w kierunku zapobieżenia złemu”. W tym celu doktor chce zorganizować „kongres zbrodniarzy” na którym przestępcy, opatrzeni „listami żelaznymi” chroniącymi ich przed policją i żandarmerią, wygłosiliby odpowiednie referaty. Jako zaś że władze w Ameryce za nic nie chcą się na to zgodzić, „socyolog” gotów jest urządzić swój kongres w tajemnicy przed policją.

„Śpiew kościelny to istny bigos” czyli o „kociej muzyce” amerykańskich organistów
„Pogoń” donosi o Zjeździe Organistów, w Buffallo, na którym „rodak nasz p. Leon Olszewski” zaproponował utworzenie Związku Organistów Polskich, a to dlatego że: „organiści polsko – amerykańscy to zbieranina ludzi z wszystkich zakątków świata, - śpiew kościelny to istny bigos, - muzyka na organach to konglomerat „wygrywasów, cwajtrów, polek, i wyjątków z oper”, - a co organista, to na inną melodyę śpiewa... istna kocia muzyka. Winni są temu przeważnie proboszczowie, którzy (...) nie wzywają ludzi fachowych, lecz zadowalniają się byle chłopiną, która nawet grając na organach trzyma się zasady pisma św.: „niech nie wie lewica, co robi prawica”, - a jeśli już zdobędą się na ogłoszenie w pismach, to brzmi ono mutatis mutandis w sposób następujący: „Potrzeba zdolnego organisty, któryby umiał prowadzić chóry, a przytem utrzymywał porządek w kościele, nie wstydząc się zamiatać kościoła i ścierać kurz z ołtarzy. Ma być trzeźwy, nie amator knajpy, przytem musi posiadać język polski i angielski z pochlebnemi świadectwami. Pensya 35 dolarów.” Oto jedno z autentycznych ogłoszeń zamieszczonych w „American Pole”, - cóż więc dziwnego, że ludzie inteligentni mają w poniżeniu stan organistowski w Ameryce, a o organistach powiadają, że tem tylko różnią się od chłopów, że mają szuwaksowane buty i gumowe kołnierzyki.”

Powakacyjne refleksje czyli „Przyjaciele” – cz. 2
W poprzednim numerze „Pogoni” znajduje się cytowany już przeze mnie, pierwszy odcinek zabawnej, „wstrząsającej” i pouczającej opowieści o tym, jak na wieść o przeniesieniu się na wieś pewnego małżeństwa, w letnie miesiące na głowę spadają mu rozmaici przyszywani krewni – pełni rozmaitych „drobnych próśb” wpędzających w nieludzki kierat domowników (służąca zdążyła już uciec). Zgodnie z moimi wcześniejszym podejrzeniami, „żona męża” rychło pożałowała swej „dobroci serca”. Wskutek licznego najazdu krewniaków małżeństwu zagroziło bez mała bankructwo. Oto mamy scenę jak „pan domu” udaje się w związku z tym do niejakiego Abramka, prawdopodobnie Żyda, po pożyczkę. Wywiązuje się taki to dialog: „- Po co pan trzyma takie kupy powietrzników? Czy pan ma na to pieniędzy? – Mój Abramciu, to jest familia. – Taka familia, to nie jest żadna familia, tylko wrogi. U nas, jak przyjeżdża familia, to daje, a nie zabiera, a taka wasza familia to są proste rabuśniki.” W końcu Abramek daje pożyczkę („ostatni raz”). Autor opowieść wspomina dalej, kolejne przemęczone noce bezsenne i dni pełne cierpień: „Wpadałem na pomysły najprzeróżniejsze, najdziksze i najśmielsze, dzieląc się projektami z żoną. Żałowałem, że nie mogą wrócić czasy Popiela, że się w lecie nie pali w piecach z pozatykanymi „szubrami”, że nie sprzedają w aptekach bez recepty trucizny.” Wreszcie małżonek wziął się na sposób i począł „chorować” – na możliwie najbardziej wredne i zaraźliwe choróbsko. A oto jaki działania te przyniosły efekt (rozmowa męża z żoną na temat reakcji wuja Leona): „- I cóż on na to? – A nic... – Mówiłaś, że może być ospa? – Mówiłam, nie boją się, bo wszyscy są szczepieni. – A tyfus? Plamisty tyfus? Mówiłaś? – Wuj Leon ich pocieszył, że tyfus nie panuje nagminnie, więc ty musisz mieć influencję.” Wreszcie zdesperowane małżeństwo za ostatnie pieniądze postanawia uciec, porzucając domostwo i kochaną rodzinkę. Dwa dni „rozkosznego” pobytu w hoteliku we Lwowie zwieńczone zostały karteczką od służącej Kasi, która do dom powróciła i tak napisała: „Kochane Państwo! Jak ino państwo wyjechali tak te darmochy zaczeli si co prendzy zabirać i dziś już jest jak wymiut czyste powietrze. Proszy wracać, bo już pewni drugi raz diabli ich nie przynieso. Przywiązana kochająca Kasia.”
I tym optymistycznym akcentem, rozstajemy się z cyklem „Tarnów przed stu laty” czyli „Czytając Pogoń”. Może uda się jeszcze kiedyś do niego powrócić...
M. Poświatowski

Przeczytaj także poprzednie odcinki cyklu :

Odcinek ósmy
Odcinek siódmy
Odcinek szósty
Odcinek piąty
Odcinek czwarty
Odcinek trzeci
Odcinek drugi
Odcinek pierwszy
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Fri, April 19, 2024 08:13:24
IP          : 3.138.114.38
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www1.atlas.intarnet.pl
Script Name : /index_full.html